- Gjelder hele Svalbard
- Dog sledging ma tyle wspólnego z etyką, co parówki z mięsem
- Wycieczki na Svalbardzie
Spitsbergen to największa wyspa archipelagu Svalbard. Mówi się, że więcej tu niedźwiedzi polarnych niż ludzi. Koty żyją na nielegalu pośród ponoć 44 narodowości, a psy nie obsikują drzew, bo drzewa na Svalbardzie nie rosną. Nie można się tu ani urodzić, ani spocząć na zawsze. A 8 marca na schodach starego szpitala w Longyearbyen po 106 długich dniach wypełnionych ciemnością, pojawiają się pierwsze promienie słońca.
Isbjørn
W sierpniu 2020 niedźwiedź polarny zabił pracownika kampingu w Longyearbyen. Wyciągnął go z namiotu i zaatakował. Minęło 9 lat od poprzedniego wypadku śmiertelnego z udziałem misia. Wówczas zginął 17-letni Brytyjczyk, który brał udział w szkolnym obozie na Svalbardzie. W styczniu 2020 w Longyearbyen zastrzelono niedźwiedzia polarnego. Uparciuch stale wracał do miasta. Kilkanaście dni później inny miś zaatakował grupę turystów, którzy korzystali z uroków psich zaprzęgów (karma?).
Kojarzycie ten trójkątny znak z niedźwiedziem w czerwonej ramce? Gjelder hele Svalbard. Znaczy mniej więcej – na całym Svalbardzie. Znak wyznacza bezpieczne ramki Longyerbyen. Poza nimi tylko z bronią.
Strzelanie do misia na Svalbardzie to ostateczność. Nikt tego nie chce. Zanim sięgniesz po broń, musisz wykorzystać inne środki. Krzyczeć, skakać, walić w gary, wypuścić race. Strzelać można dopiero w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, kiedy wszystko inne zawiodło. Każdy martwy miś przechodzi sekcję zwłok. A każda misia śmierć wymaga śledztwa, które zarządza gubernator.
Safety first
Kiedy pierwszy raz szykowaliśmy się na arktyczny trip, mieliśmy zaświadczenie o niekaralności, umówioną wizytę na strzelnicy i prawie złożone podanie o pozwolenie na broń. Jest to wykonalne i część osób odwiedzających Svalbard korzysta z tej możliwości. Ostatnio dodano wymóg posiadania udokumentowanego doświadczenia z bronią.
Więcej info znajdziecie tu:
https://www.sysselmesteren.no/en/weapon/
Covid przekreślił nasze survivalowe plany, ale co nieco teorii z głowach zostało.
Obozowisko powinno być otoczone jakiegoś rodzaju systemem ostrzegającym (drucik i puszki, mikrokontrolery i technologia kosmiczna, nieważne, ważne żeby działało). W nocy wystawia się warty. Nie śpi się blisko żarcia. Nie sra się w samotności i bez broni. Broń, race i różnego rodzaju odstraszacze zabieracie ze sobą.
Kamping w Longyerbyen (ten od śmiertelnego wypadku z misiem, ten w którym po wypadku zamontowano elektryczne ogrodzenie) leży jakieś 4 km od centrum miasta. Dwa kilometry od znaku Gjelder hele Svalbard. Nawet ten krótki odcinek do miasta powinno się iść z bronią. Z misiami nie ma żartów.
Jak żyć bez broni?
Jak wszyscy inni turyści. W zamknięciu. Longyearbyen, choć na końcu świata, żyje w dużej mierze z turystyki. Przyciąga przewodników, opowiadaczy, oprowadzaczy, myśliwych, ex-pustelników, którzy żyją z tego, że Ty nie masz broni. To najdalej na północ wysunięte miasto ma taką bazę wycieczek, że niejeden Paryż może się schować.
Tutaj lista:
W osobnym poście opiszę nasze wybory. Pozwól jednak na krótką refleksję.
Po co jedziesz na Arktykę?
Żeby organizator zdecydował, o której zjesz śniadanie, gdzie zrobisz siku i ile masz czasu na gapienie się w niebo? Żeby odebrał, zawiózł, powiedział gdzie spać i co czuć? Jak szybko iść, z kim rozmawiać i co dotykać?
Pierwsze co poczułam, kiedy wyszliśmy z lotniska w Longyeyrbean to zapach arbuza w powietrzu. Drugie to przestrzeń. Taka przestrzeń, że serce staje, a do oczu napływają łzy. Stalowe niebo. Szare góry. Każdy kształt wyostrzony do granic możliwości. Wolność, o której śpiewają piosenki. Wiatr, co wyje jak opętany. Takie światło, co zaświeci ci w głowie na zawsze.
Bez pozwolenia na broń zamykasz to wszystko do Longyearbyen i do turystyki, która może i ciekawsza niż all inclusive w Egipcie, ale nadal zorganizowana od A do Z. Jeżeli mogę coś doradzić, postaraj się o broń. Jeżeli nie chcesz, nie lubisz, nie umiesz, mądrze dobieraj wycieczki. Postaw na coś droższego, ale kilkudniowego. Daj sobie przestrzeń, żeby poczuć Arktykę.
Jak tam dojechać?
Na luzaku. Samolotem.
Pierwsze podejście pokrzyżował nam covid. Kupiliśmy wtedy loty z Gdańska do Longyerbyen. Nie były drogie. SAS kasował jakieś 1500 PLN od osoby w dwie strony. Z tym że lot trwał 24 h. Sprawdziłam, teraz można wyhaczyć podobne ceny.
Podejście numer dwa robiliśmy już dwa lata później, z Norwegii. Kupiliśmy bilety z Oslo. Wyszło około 900 PLN od osoby w dwie strony.
Gdzie spać?
Można spać na dziko, o ile ogarniacie survivwal, leave no trace i niedźwiedzie.
Można spać na kampingu 300 metrów od lotniska, 4 kilometry od centrum Longyerbyen. Żeby dojść do miasta trzeba mieć broń. Po ostatnim wypadku z niedźwiedziem, zadbano o elektryczne ogrodzenie. Na kampingu warto powalczyć o certyfikat arktycznego morsa wskakując na golasa do wód Isfjorden.
Można spać w hotelikach, domach gościnnych, pensjonatach a nawet w Radisonn Blue. Nam jakimś cudem udało się załapać na promkę w Marry Ann Polarig. Po 3 miesiącach pod namiotem, pierwszy raz przez 5 dni ciągiem spaliśmy w łóżkach i mieliśmy dostęp do prysznica z ciepłą wodą. Bardzo polecamy ten hotelik. Choć łazienki wspólne, to zawsze puste i czyste. Spoko kuchnia. Bajkowy salonik z ciepłą herbatką. Śniadanka na full.
Ceny
No właśnie. Tanio nie jest. Loty to najmniejszy problem.
Ceny w sklepach (swoją drogą bardzo porządnie wyposażonych) tak ze 3 – 4 x wyższe niż w PL (stan na sierpień 2021). Restauracje podobnie. Wycieczki, łooo panie, nie pytaj nawet. Svalbard to strefa bezcłowa, więc alkohol nie jest jakiś uber drogi w porównaniu z Norwegią kontynentalną. Jest za to „reglamentowany” (maksymalnie 2 butelki mocnego alkoholu, maksymalnie 24 piwa, ale wino już w rozsądnych ilościach).
Nasz budżet w 2021 rozłożył się tak, podaję ceny za 2 osoby, 5 dni:
- Loty Oslo – Longyerbyen 1800 PLN
- Hotel ze śniadaniem 2900 PLN (trafiła nam się wyjątkowa cena, zazwyczaj 2 x wyższa)
- 5 wycieczek 14 040 NOK = około 6500 PLN
- Svalbard Museum 200 NOK = około 90 PLN
- Żarcie zabraliśmy ze sobą, kupowaliśmy jakieś drobiazgi, raz zjedliśmy w restauracji. Nie szukam rachunków, bo to raczej sprawa indywidualna.
Oszczędzić można na jedzeniu. Dacie radę kilka dni na puszkach i liofkach. Jak widać, można wyłapać promki na hotel. Kamping jest zazwyczaj tańszy, ale nie zawsze jest otwarty. Myślę, że nie warto oszczędzać na wycieczkach.
Zanim wymarzysz Svalbard
Poczytaj i pooglądaj. Bardzo polecam kilka pozycji.
- Białe. Zimna wyspa Spitsbergen – Ilona WIśniewska. Pani Ilona to jedna z moich ulubionych pisarek. Czytam wszystko jak leci. Białe rozkochuje w tej krainie.
- Harald. Czterdzieści lat na Spitsbergenie – Birger Amundsen. I choć nie pokochałam głównego bohatera, to przez wiele nocy śniłam sen pustelnika.
- A woman in the polar night – Christiane Ritter. W tej ksiązce wiatr wyje już od pierwszej strony.
- https://www.instagram.com/chiappini_mirko/ – Mirko był naszym przewodnikiem na jednym z wyjść. Nie dość że super ziomo, to jeszcze pokazuje swoje svalbardzkie życie na co dzień.
- https://www.instagram.com/sejsejlija/ – Cecilia mieszka na Svalbardzie. Robi piękny content. Czasem zbyt instagramerski jak dla mnie. Ale mimo to lubię do niej zajrzeć i wyć z zazdrości.
- https://www.instagram.com/staffik.polarny/ – Zuza pokazuje Svalbard w mniej cukierkowy sposób i za to bardzo lubię to konto. No i jest jeszcze Major.
* Spitsbergen to największa wyspa archipelagu Svalbard, a Longyearbyen to jego stolica. I nieważne ile razy napiszę to słowo, zawsze zrobię to z błędem.