Podczas 3-tygodniowego wyjazdu odwiedziliśmy 10 parków narodowych. Standardzik zachodniego wybrzeża. Gdybym mogła cofnąć czas, ograniczyłabym się do kilku i w tych najulubieńszych spędziła po kilka dni. Dlaczego? Bo taka objazdówka nie ma w sobie nic z tego, co kochamy w podróżowaniu. Nie ma spokoju. Nie ma ciszy. Nie ma czasu dla nas. Jest za to pęd, przepychanie łokciami i hałas. Wszystko to, od czego uciekam. Musztarda po obiedzie, wiadomka. Poczytajcie jak to ogarnąć.
Wstęp do parków jest płatny. Ceny zazwyczaj w okolicach 30 USD/auto. Jeżeli planujecie odwiedzić więcej niż dwa, koniecznie kupcie kartę America the Beautiful. Kosztuje 80 USD. Jest ważna rok. Upoważnia Was do wjazdu do każdego parku narodowego i wielu innych miejsc (national recreation areas). Uwaga! Nie obejmuje parków stanowych (np. Monument Valley)! Cena zawiera wjazd dla podróżujących w samochodzie osobowym (1 karta na 1 samochód osobowy) lub wjazd dla czterech zwiedzających w parkach, które kasują od osoby. Kartę można zamówić wcześniej, choć zazwyczaj nie ma takiej potrzeby. W każdym dużym parku kupicie ją na wjeździe. Więc o ile nie zaczynacie zwiedzania od Death Valley lub nie robicie nalotu na pierwszy park o 4 nad ranem, nie zamawiajcie karty wcześniej. Może nie dotrzeć na czas.
TUTAJ lista miejsc dostępnych w ramach America the Beautiful.
Kampingi. W dużych parkach macie szanse przespać się w hotelach. My oczywiście stawialiśmy na kampingi. Miejsca warto rezerwować wcześniej, dużo wcześniej (nawet kilka miesięcy wcześniej). Momentami szliśmy na żywioł i bardzo tego żałowaliśmy. Po pierwsze, walczyliśmy o ostatnie miejsca. Po drugie, na trasie internet jest tragiczny. Systemy rezerwacji też jakby z lat ’90. Sporo nerwów nas to kosztowało.
Duże, zorganizowane kampingi mają wszystko, czego dusza zapragnie. Miejsce zazwyczaj na 2 samochody i dwa namioty w cenie (ceny od 15 USD do nawet 45 USD). Do tego ławeczka, stolik i jakaś forma grilla. Praktycznie wszędzie weźmiecie ciepły prysznic. Czasem też wypierzecie. W parkach misiowych dostępne są antyniedźwiedziowe szafki.
W niektórych parkach uda się Wam przenocować całkiem na dziko lub na semidziko. W Kings Canyon działa instytucja disperesed camping – możecie przenocować w wybranym przez siebie miejscu, o ile nie przeszkadzacie w ruchu i nie śmiecicie. W Death Valley jest sporo spotów wyznaczonych na kamping, ale bez żadnych udogodnień (bywa że bez toalety).
Aplikacja WikiCamps USA pomoże Wam znaleźć każdy camping.
Z miejsca na miejsce. W Stanach bez samochodu jest generalnie dość trudno. W parkach narodowych również. W dużych parkach, jak Wielki Kanion czy Zion, jeżdżą bardzo dobrze skomunikowane eko busy. Dowiozą Was do głównych atrakcji. Przerzucą z punktu a, do b i c. A kierowcy opowiedzą co nieco o trasie.
Jak zwiedzać? Parki w Stanach są niesamowite. Natura monumentalna, wręcz przytłaczająca. Chyba nigdy wcześniej nie czułam się taka malutka, nieistotna, wręcz śmieszna. Ale poczułam to dopiero, kiedy wygramoliłam się z tłumów. Jeżeli chcecie poczuć się dziko, odetchnąć – zejdźcie z głównych „szlaków”. Postarajcie się o backcountry/wilderness permit. Różne nazwy na spokój, ciszę i zapomnienie. Takie pozwolenia są potrzebne, jeżeli chcecie spędzić noc na terenie parku, ale poza tym całym turystycznym młynem. My tego nie ogarnęliśmy i uważam, że był to nasz największy błąd.
Pozwolenia są zazwyczaj płatne. Co więcej, ilość jest ściśle ograniczona przez władze poszczególnych parków. Jeżeli więc planujecie kilkudniowy trekking w często odwiedzanym miejscu, zarezerwujcie taką wejściówkę wcześniej. W Canyolands przykładowo zaleca się rezerwację nawet kilka miesięcy przed planowanym wyjściem. Jeżeli nie ogarniecie się wcześniej, zawsze możecie odwiedzić visitor center (taka informacja turystyczna w prawie każdym parku) i tam postarać się o pozwolenie.
Jeżeli jak my, nie ogarniecie się wcale, postarajcie się zorganizować choćby 1-dniowy hike poza utarte chodniki, szosy i deptaki. Obiecuję Wam, 3 kroki w bok, a wrzaski, smrody i jarmarki się rozpłyną.
A gdybyście mieli to w nosie spokój, wystarczy opuścić szybę, cyknąć fotkę i jechać dalej. Serio, wszystkie główne punkty widokowe są dostępne dla turystów tak o, bez żadnego wysiłku, bez pomyślunku, bez zaangażowania.
Papu. W większości parków z głodu nie umrzecie. Zjecie ciepły posiłek za milion dolarów. Zrobicie zakupy w general store. Napijecie się piwka. Odpalicie grilla. Warto jednak pamiętać, że nie wszędzie jest tak łatwo. W Dolinie Śmierci czy w Joshua NP nie zjecie pysznego obiadku, o ile sami sobie go nie ugotujecie.
Turn around! Don’t drown! Flash flood, a po polsku powódź błyskawiczna. Stanowi spore zagrożenie w południowo-zachodnich stanach. Zazwyczaj dotyka nisko położonych terenów. Dla mnie najstraszniejsza w zwężeniach. W parkach zachodniego wybrzeża macie możliwość spacerowania wewnątrz kanionów. I nie mówię o Wielkim, szerokim Kanionie, ale np. o The Narrows w Zionie. Kanion ma około 25 km długości, 600 m wysokości i 6 metrów szerokości. Czyli jest długi, głęboki i wąziutki. A teraz wyobraźcie sobie, że gdzieś w górach spadnie ulewny deszcz. Woda spływa w dół. Nie wsiąka, bo i jak. Wszystko wyschnięte na wiór. Spływa, spływa i spływa do najwęższych szczelin i tak trafia do kanionu, w którym właśnie jesteście. Bum! Kiedy tam dociera, jest już rwącą rzeką. Bum! Ciągnie za sobą masy błota, kamienie, kłody, samochody – wszystko, co leży na jej drodze. Bye, bye!
Tego rodzaju powodzie w USA zdarzają się nie tylko w kanionach. Dotykają miast, dróg położonych na suchych terenach, tras w okolicy rzek, terenów pustynnych. W Stanach z powodu powodzi ginie średnio 127 osób rocznie. Więcej niż w wyniku uderzenia pioruna, huraganu czy tornada. Dzieje się tak ponieważ, ludzie ignorują ostrzeżenia i przeceniają swoje możliwości, jednocześnie nie doceniając siły natury. Wikipedia mówi, że wystarczy 0,61 m3 wody, aby przesunąć SUVa. Więc co zrobić, żeby nie utonąć?
- Jak mówią, że jest zagrożenie, to znaczy że jest zagrożenie.
- Jak już jesteś w okolicy zalanej drogi, to zawróć auto i przeczekaj w bezpiecznym miejscu.
- Pod żadnym pozorem nie wychodź na szlak (mowa oczywiście o wąskich kanionach), kiedy istnieje ryzyko wystąpienie deszczu. W parkach narodowych na każdym kroku dostaniesz info pogodowe.
- Trzy pierwsze punkty powinny wystarczyć. A co jak nie? Ponoć nie uciekniesz powodzi, więc nie ma sensu biec do przodu w nadziei, że będziesz szybszy. Trzeba ekspresowo wdrapać się na jak najwyższy punkt i zostać tam, aż się uspokoi. Pod żadnym pozorem nie wchodzić do wody. Nie próbować płynąć. Zawsze być czujnym. Zapamiętywać punkty, które mogą być ratunkiem. Cofnąć się do nich już przy niewielkim deszczu. Bo nawet taki może wywołać flash flood. Sprawa ponoć dzieje się ekspresowo. Nie ma co zwlekać. Pada deszcz, włazisz na górę i tyle. Cała ta mądrość pochodzi z internetów i poradników, których pełno w Zion. Nam nigdy nie przydarzyła się taka historia.
Jak nie wierzycie w te strachy, odpalcie jutuba. Creepy!
Przypisy. TUTAJ brama do strony każdego parku. Znajdziecie tam wszystkie najważniejsze informacje, aktualny stan szlaków i dróg plus zarezerwujecie nocleg i pozwolenia.