- Isle of Skye – organizer
- Isle of Skye – z dala od tłumów
- Isle of Skye – co warto zobaczyć?
Szkocja od dawien dawna chodziła nam po głowach. Chmurzyska, skały, srogie fale i zielone połacie to idealnie nasz klimacik. Już od wakacji przebierałam nóżkami na ten wyjazd. Bałam się nawet, że Highlandy przygaszą moją miłość do Norwegii. Czy tak się stało? Oczywiście, że nie! Ale nie o Norwegii będziemy tutaj mówić. Porozmawiamy sobie o Isle of Skye!
Ile kosztuje Skye?
Tym razem przyjęliśmy wersję pośrednią. Nie spaliśmy pod namiotem, ale też nie w hotelach. Zabraliśmy swoje jedzonko, ale od czasu do czasu jadaliśmy w knajpkach. Auto jak zawsze – najtańsze. W Szkocji spędzilismy 5 pełnych dni, z czego na Skye 4. Koszt podajemy łącznie dla 2 osób.
1. | LOT | 938 PLN (WizzAir z jednym bagażem rejestrowanym 20kg) |
2. | NOCLEGI | 1371 PLN (Hotel Britannia w Aberdeen, Canach Eco Glamping w Portree) |
3. | AUTO | 438 PLN (Avis na lotnisku) |
4. | PALIWO | 371 PLN |
5. | JEDZENIE/INNE | 680 PLN |
Jak dojechać?
Turystyczną stolicą Highlandów jest Inverness. Niestety, z Polszy póki co nie uświadczycie bezpośrednich lotów. Lecieliśmy więc z Gdańska do Aberdeen (połączenie obsługiwane przez Wizz Air). Tam wynajęliśmy samochód. Tanie linie latają też do Edynburga i Glasgow. Na mapie odległość tych dwóch ostatnich od Skye wydaje się dużo większa (w porównaniu z Aberdeen). Mimo tego, czas dojazdu samochodem jest podobny. Nam to zajęło ponad 5 godzin.
Czy da rade bez samochodu? Owszem. Ale po samej wyspie nie będzie się Wam łatwo poruszać. Autobusy kursują dość rzadko. Nie dojeżdżają w pobliże wszystkich atrakcji. Jeżeli macie sporo czasu, pewnie warto spróbować. Jeżeli jak my, macie tylko kilka dni, nie bawiłabym się w komunikację miejską.
Gdzie spać?
Noclegi pod dachem to temat raczej krótki. Na wyspie funkcjonuje sporo hotelików, guesthousów, pokoi na wynajem. Mimo tego, o miejsce tam bardzo trudno. Jeżeli chcecie spać w łóżeczku, zainteresujcie się dużo wcześniej (przynajmniej kilka miesięcy wcześniej). Jeżdżąc przez wyspę byliśmy na każdym rogu atakowani tabliczkami z napisem – no vacancies!
W Szkocji można legalnie spać na dziko. Namiot z początku wydawał się kiepskim pomysłem. Deszcz, wiatr i takie tam. Trochę żałowaliśmy, że nie zdecydowaliśmy się na tę opcję. Przez 3 dni pogodę mieliśmy petarda. Zmokliśmy raptem ze trzy razy, ale dni były ciepłe, więc nie ma tego złego. Znalezienie odpowiedniego miejsca na namiot nie powinno być problemem. Terenu jest sporo. Zanim zdecydujcie się na tę formę, przeczytajcie więcej o swoich prawach i obowiązkach TUTAJ.
Na wyspie funkcjonuje też kilka sporych pól namiotowych, z całym dobrostanem w postaci prysznica i toalety.
A my spaliśmy gdzieś pomiędzy namiotem i własnym łóżkiem. Udało nam się wynająć stacjonarnego kampera. W środku mieliśmy mikro łóżeczko. Zmieściliśmy się w nim w układzie moje stopy-twoja głowa. Był też chowany stół, kuchenka gazowa, pitna woda, naczynka i inne takie. Obok kampera dobudowano ekologiczną toaletę. Psipsi do jednej dziurki. Numer dwa do drugiej i zasypujesz wiórkami. Był też prysznic. Na dworzu! Fajna sprawa. Woda grzała się na gaz. Była cieplusieńka, ale nie było jej zbyt wiele. Starczało na dwa ekspresowe prysznice. Potem trzeba było napełnić zbiornik. Prąd pochodził z baterii fotowoltaicznej na dachu. Przy rozsądnym użytkowaniu starczał na cały dzień. Gdyby go zabrakło, mogliśmy się przełączyć na prąd sąsiadów.
Choć klimacik raczej nie dla każdego, nam się super podobało! Łapcie LINKA.
It hardly ever rains between the showers.
Końcówka września. Mieliśmy niesamowitego farta. Trzy dni pełne słońca. Wszyscy byli zdziwieni. Pierwsze co usłyszeliśmy od naszego landlorda to – na Skye taka pogoda się nie zdarza. Pewnie miał racje. Było tak ciepło, że rozbieraliśmy się do krótkich rękawków i spodenek. Trzy dni później pogoda się pogorszyła. Na dole popadywało, kropiło, siąpiło. W tym samym czasie w górach lało, siekało, ścinało z nóg. Był taki moment, kiedy bardzo szybciutko, z jeziorami w butach uciekaliśmy ze szlaku. Buty suszą się do dzisiaj.
Polecam zapakować ciuchy przeciwdeszczowe, a nie zimowe plus ze dwie pary butów. Zawartość plecaka, kiedy wychodzicie na dłużej każdorazowo wrzućcie do worków plastikowych. Powinniście być bezpieczni.
Co i gdzie jeść?
Obiadek w barze dostaniecie za 4-8 GBP. W restauracji tyle samo kosztować będzie przystawka, a drugie danie to okolice 12-17 GBP.
W prawdziwej restauracji jedliśmy raz. Wydaliśmy kupę kasy i nic nas nie powaliło. No, może poza herbatą z mlekiem. Pyszka. Herbatę pijcie wszędzie, gdzie ją dają. Smakuje po królewsku.
Koniecznie zajrzyjcie do barów „take away”. Dostaniecie tam kwintesencje Szkocji: fish&chips, black pudding i white pudding (trochę taka nasza kaszanka), kiełbaski i różne owoce morza. Tłuściutkie, smaczniutkie i nie tak drogutkie (my płaciliśmy do 8 GBP za solidną porcję).
Jak zwykle zabraliśmy też swoje co nieco. Tak, żeby było na kanapki i żeby nie kupować przekąsek na miejscu. Zapakowaliśmy też kilka chińskich zupek i temu podobnych. Do sklepu zachodziliśmy więc głównie po chlebek i jakieś piwko. Ceny nie przerażały. Ale może dlatego, że większość potrzebnych jedzonek przywieźliśmy z domu.
Więcej o papu (i nie tylko) przeczytacie TUTAJ.
Co zobaczyć?
Tym razem nie pokażę Wam planu dzień po dniu. Ten wyjazd był dość chaotyczny. Trasa wyglądała, jakby rysował ją p.Gmoch w studiu piłkarskim. Wyspa nie jest duża, więc zupełnie nie wpłynęło to na efektywność, ale po co powielać czyjś nieogar. Wszystkie punkty, atrakcje i szlaki znajdziecie TUTAJ. A moje ulubione TUTAJ.
Jak zwiedzać, żeby nie oszaleć?
Skye to całkiem popularny kierunek. Turystów różnej maści sporo. Dla tych łaknących spokoju mały pro tip. Wstańcie rano i wyjdźcie w góry. Szlaków mnóstwo: krótkie, długie, łatwe, trudne, z widokiem na morze, z widokiem na skałki. W drugiej połowie dnia wybierzcie się oglądać główne atrakcje. Po 16.00 ludzi będzie tam zdecydowanie mniej.
A TUTAJ znajdziecie rozpisane, opisane i obfotografowane szlaczki na Skye. Jedna z lepszych stron turystycznych z jakich do tej pory korzystaliśmy.
Na koniec popatrzcie na OWCĘ! Ona na pewno popatrzy na Was…