- Lofoty i Senja – krótkie hajki i spacerki
- Lofoty i Senja – taki plażing to ja rozumiem!
- Norwegia: Lofoty i Senja – jak to ogarnąć?
- Stavanger ala Kiefer Sutherland
Kurcze, od czego by tu zacząć? Myślę, że na początek należy się Wam ostrzeżenie. Każda komórka mojego ciała tęskni za Norwegią. To jest mój tymczasowy raj na Ziemi. Kocham Północ. Nie obchodzą mnie pocztówki z Tajlandii, czy innych Zanzibarów. Ja chcę na Svalbard, na Kamczatkę, na Alaskę! Dziwne, nie? Sama nie mogę uwierzyć. Jeszcze dwa lata temu zawsze czekałam na palące słońce. Od niedawna, zawsze czekam na śnieg. Ale nie ten brudny, mokry, osolony. Chcę tego krystalicznie skrzącego się puchu. Tego śniegu, co zamienia wszystko w ciszę. Chce tej Północy, która weżre się w kości.
Daleka Północ w dalekich planach. Póki co Norwegia „kontynentalna” jest bliższym przedsmakiem przyszłych wyjazdów do zimnego. Odwiedziliśmy ją już trzy razy. W marcu jedziemy znowu na chwilkę. W planach mamy też dłuższy pobyt. Dzisiaj, przy okazji opowieści o lipcowych Lofotach i Senji, opowiem Wam troszkę, jak Norwegię ogarnąć. Zero obiektywizmu. W końcu jestem zakochana.
Loty
Polecamy loty z Gdańska. Bywają taniusieńkie jak barszcz. Po zmianie polityki bagażowej będzie trochę trudniej, ale dla chcącego nic trudnego. WizzAir lata do Bergen, Haugesund, Kristiansand, Oslo, Stavanger, Tromso, Trondheim, Ålesund. Ryanair tylko do Oslo. To razem aż 8 miejscóweczek! My oczywiście (tym razem) lądowaliśmy w Tromso.
Jak poruszać się na miejscu?
No cóż, w całej Skandynawii transport publiczny jest szokująco drogi, a dla nas zawsze najważniejszy jest czas i swoboda przemieszczania. Nie zwiedzamy miast i miasteczek. Dlatego i tak najczęściej wypożyczamy samochód. Najmniejszy, najtańszy, jakikolwiek.
Przykładowa cena auta: Citroen C4 Kaktus – 3036 NOK – 1315 PLN/ 5 dni. Uwaga! Mamy swoje ubezpieczenie.
Na co warto zwrócić uwagę? Na system Autopass. Każdy użytkownik norweskich dróg współfinansuje ich budowę. Nie wiedzieliśmy o tym, dopóki z jednej z wypożyczalni nie przyszła do nas faktura z dodatkową opłatą – 165 NOK – 71,50 PLN/ 3 dni. Samochody z wypożyczalni mają ten proces obsłużony. Sprawa ma się inaczej, jeżeli korzystacie z prywatnego samochodu. Warto go zarejestrować. Możecie w ten sposób uniknąć najwyższych opłat. Pamiętajcie też, że Norwegowie stawiają na ekologię. Nie wybierajcie się tam starym Dieslem.
Więcej informacji na ten temat znajdziecie tutaj:
https://www.autopass.no/en/visitors-payment
Noclegi
Jeżeli macie namiot, nie macie problemu, bo macie prawo – Allemannsretten. Według Norwegów, Szwedów i Finów każdy człowiek ma prawo do kontaktu z naturą. W Norwegii od 1957r. W praktyce oznacza to, że możecie korzystać z lasów, tych prywatnych i tych państwowych, pływać w jeziorach i skakać po górach, łowić ryby, zbierać jagody. Nie potrzebujecie pozwoleń. Możecie też bez problemu rozbić namiot i spędzić noc prawie wszędzie:
* musicie zachować odległość 150 m od najbliższego domostwa
* nie możecie rozbijać się na terenach uprawnych
* bez pozwolenia właściciela nie możecie rozbić się na terenie ogrodzonym
To prawo jest głęboko zakorzenione w norweskiej kulturze. Norwegowie korzystają ze swojej natury jak nikt inny. Ale, ale. Korzystają i dbają. Więc Drogie Januszki, nie róbcie wiochy. Nie srajcie ludziom pod drzwiami. Nie drzyjcie ryja. Pozbierajcie swoje puszki po browarach i zużyte tampony. Raz, raz!
Zazwyczaj nie mieliśmy problemów ze znalezieniem miejsca na nocleg. Trudności, które się pojawiały wynikały z faktu, że nie byliśmy jedynymi, którzy wpadli na ten genialny pomysł. Poniżej nasze lipcowe happy-endy:
* Pierwszy i jedyny nocleg na trasie Tromso – Lofoty (Wyspa Gimsoya)
* Drugi nocleg. Nad jeziorkiem. Sporo sąsiadów. Okolice miejscowości A.
* Plaża Haukland
* Plaża Ersfjordstranda
Norwegia jest usiana petardycznymi polami kempingowymi. Są na każdym kroku i odpowiedzą na wszystkie Wasze potrzeby. Zawsze jest czysto. Zawsze jest ciepła woda. I zawsze mówią po angielsku. Raj!
Do tej pory w pełni skorzystaliśmy tylko raz (brudaski!). Na Lofotach spaliśmy tutaj:
https://www.lofoten-bobilcamping.no/en/pricing
Poza sezonem nie ma większych problemów, żeby za drobną opłatą skorzystać tylko z prysznica.
Hotele? Nie wiem. Nie stać mnie.
Ceny
No i tutaj nie mam dla Was dobrych wieści. Wszystko jest droższe. Dla mnie, dużo droższe. Minimum 3 razy. Dlatego na każdy wyjazd do Norwegii zabieramy swoje żarcie. Nawet jak jedziemy tylko na weekend.
Oszczędzamy też na wodzie. Wierzymy w to, co mówią – woda zdatna do picia z każdego kranu. Kupujemy 2 – 3 wody na miejscu lub przywozimy swoje butelki i przez cały wyjazd z nich korzystamy.
Godne polecenia są budki z hot-dogami. Za cenę, która nadal wywraca mi jelita na druga stronę, można zjeść parówę z renifera. Czasem zaglądamy też do sieci 7eleven. Nie umiem żyć bez norweskich bułeczek z cynamonem. A te często idą w promce z kawą. Cebula? Chyba Ty!
A jak mi nie wierzycie, to zerknijcie tutaj:
https://www.cenynaswiecie.pl/porownanie-cen-w-norwegii-i-w-polsce,149,250/
Kiedy pojechać?
I wiem, i nie wiem. Byliśmy dwa razy latem. Padało. Siąpiło. Mgliło. Stale. Ten deszcz wlewał się do mózgu. Topił każdy promyczek słońca. Malował krajobraz na szaro. Ciążył. Dlatego tym razem z Lofotów uciekaliśmy na Senje. Tam na moment wygrało Lato ’18. Jadąc do Norwegii musicie się liczyć z tym, że zaleje Was smutny deszcz i zdmuchnie Was złośliwy wiatr. Nie ma na to rady i nie ma idealnej daty. Możecie sobie sprawdzać najsuchsze miejsca i terminy w necie. A potem i tak Was spłucze. Dlatego nie pokuszę się o pogodową poradę – po prostu nie wiem.
A dlaczego wiem? Dzień polarny, bejbe! Czyli ten moment w strefach polarnych, kiedy tarcza Słońca nie chowa się poniżej linii widnokręgu. W skrócie, Słońce nie zachodzi.
Skorzystaliśmy z tego cudownego zjawiska w te wakacje. Lądując w Tromso o 22.00 bez problemu dojechaliśmy do końcóweczki Lofotów bez noclegu. Oszukując czujniki snu, pokonaliśmy ponad 400 km bez śladów zmęczenia. Nie było też tematu – szybko, szybko, namiot trzeba rozbić póki jest widno. W dzień polarny zawsze jest widno! Zero stresu związanego z zejściem ze szlaku. Nocne hajkingowanie – petarda! A, i jak powszechnie wiadomo, w dzień duchy śpią. Odpadają więc też wszystkie wielce racjonalne lęki związane z nocnym biwakowaniem. Ponoć sporo osób ma problemy z zaśnięciem, kiedy jest jasno. Ja do nich nie należę. Spałam jak zabita. Z resztą nie tylko ja. Wszyscy spaliśmy wybornie.
A wracając do pogody. W zeszłą zimę łaziliśmy w okolicach Bergen. Było sucho. Było zimno. Był śnieg i mróz. Dziwne, nie?
Lofoty i Senja krok po kroku
Po dużej dawce wiedzy teoretyczno-subiektywnej zapraszam na prześledzenie naszej trasy. Dość chaotyczna. Jak wspominałam, uciekaliśmy przed smutkiem.
I dzień. Przylot do Tromso i droga na Lofoty.
II dzień. Plaża Kvalvika i wejście na Ryten. Droga do A.
III dzień. Spacerkiem przez A i Reine. Warto! Dojść do końca A. Stanąć na skałach i wypatrywać wielorybów. Nam się udało! Plaże Ramberg, Myrland i Haukland.
IV dzień. Podglądanie surferów na plaży Unstad. Mały hike blisko plaży. Spacer w Eggum i w Henningsvaer.
V dzień. Uciekamy na Senję. Rzut oka na Bergsfjorden. Plaża Tungeneset i Ersfjordstranda. Nocny hike na Hussfjelet.
VI dzień. Chwila w Trosmo i sru do domku.
Bardziej szczegółowo:
plaże TUTAJ
spacerki i hajki TUTAJ