Pocztówkowe jezioro
Zacznę od bomby i poczekam, aż pierwszy rzuci kamieniem. Uwaga! Uwaga! Jezioro Kajyngdy śmierdzi…
Co? Jak można?!? Świętokradztwo! Stara, to źle paczy. Okulary se kup! Sama jesteś gruba!
Kojarzycie to turkusowe jeziorko, które pojawia się na froncie obrazów, kiedy googlacie Kazachstan? To otoczone górami. To, z którego majestatycznie wystają zatopione drzewa. Jeszcze nie? To dobrze. Niech tak zostanie.
Jezioro Kajyngdy miało być dla nas startem. Ze względu na samochodowe perypetie, musieliśmy odwrócić plan do góry nogami. Dlatego dotarliśmy tam przedostatniego dnia wyjazdu. Długo zastanawialiśmy się czy Kajyngdy, czy Kolsai Lakes. Na to drugie niestety mogło nam zbraknąć czasu. Postawiliśmy więc na pocztówkowe widoki, cekinowe odblaski na wodzie i kazaskie jednorożce.
Dość długo jechaliśmy polną drogą. Dotarliśmy do kiosku. Zapłaciliśmy 3900 KZT za wjazd (5 osób + samochód). Nie planowaliśmy rozbijać namiotu. Ruszyliśmy dalej. Dwa razy przejechaliśmy przez rzeczkę. Dojechaliśmy do jakiegoś gospodarstwa. Na ganku siedziało dwóch niemrawych dziadów. Trochę się pokręciliśmy, zanim znaleźliśmy drogę do jeziora. Wskazówka godna uwagi: skręcacie w prawo za największą i najbardziej śmierdzącą kupą śmieci w Kazachstanie. Idziecie w dół jakieś 10 minut i dochodzicie do upragnionego cudu świata.
Było rano. Byliśmy tam sami. Gdyby było więcej osób, powpadalibyśmy do wody. Tam w ogóle nie ma przestrzeni! A do tego, dzień wcześniej i milion turystycznych dni przed nami, przewaliło się tamtędy milion turystycznych świń, które pozostawiły po sobie milion turystycznych śladów. Czułam się jak w Lizbonie. Fuj!
Strasznie narzekam, no nie? Nic na to nie poradzę. Po 2 tygodniach bywania w superowych miejscówkach, naprawdę mocno trzymałam kciuki za Kajyngdy. Naczytałam się. Naoglądałam foczek rozłożonych nad taflą. Nasłuchałam o tym, jak tam dziko, jak cicho, jak niedostępnie. Marzyłam nawet o pierwszym w życiu udanym selfie. Gunwo! Tak oszukana czułam się ostatnio nad Blue Eye w Albanii.
Nie jest brzydko. W Oliwie też mamy taki fajny stawek. Nawet kaczki po nim pływają. I też na upartego można się wykąpać. Tak serio, jak macie za dużo czasu, to wizytujcie Kajyngdy. Albo nie, jak macie za dużo czasu, to i tak nie wizytujcie. Wyśpijcie się lepiej!
PS. W przewodniku piszą, że jeziorko można jakoś obejść. My sobie darowaliśmy. Szybka, lodowata kąpiel (znowu tylko chłopaki) i sru do samochodu.
Mały Wielki Kanion
Nad tym Wielkim spędziłam trzy miesiące na studiach. Głównie kroiłam ziemniaki i obierałam cebulę. Nie pamiętam wiele. Cieszyłam się więc, że zobaczę kazaską odpowiedź na Wielki Kanion. Tak bowiem określany jest Kanion Szaryński.
Coś w tym jest. Z góry wygląda jak mini makieta tego w Colorado. Jego długość wynosi około 150 km. Głębokość dochodzi do 300 m. Całość składa się tak naprawdę z 5 kanionów. Większość turystów (w tym my) dociera tylko do pierwszego – Dolina Zamków. I może właśnie dlatego trochę się rozczarowałam. Było tłoczno, głośno i turystycznie.
Do Doliny Zamków bez problemu dostaniecie się samochodem. Zjazd nie należał do najprzyjemniejszych, ale koniec końców pokonaliśmy go gładko. Internety twierdzą, że pozostałe kaniony również są do zdobycia autem. Jednak zdecydowanie wymagają 4WD.
Za wjazd do parku zapłaciliśmy 6800 KZT (nocleg w namiotach dla 5 osób + samochód). Po około 30 minutach jazdy dotarliśmy do Eko Parku, czyli do najbardziej turystycznej miejscówki w kanionie. Taka tam oaza, która powstała po to, aby zadowolić zarówno tych mniej, jak i tych bardziej wybrednych. Znajdziecie tam miejsce na namioty, domki i jurty do wynajęcia, restauracyjkę, toalety i rzekę. I dużo, duuużo ludzi. W rzece można się popluskać. Polecam jednak się pospieszyć, bo dość szybko robi się chłodnawo i kąpiel, o której marzyliście cały dzień, zamienia się w honorową konieczność.
Rozbiliśmy namioty. Nie było to wcale takie łatwe, bo jak się domyślacie, nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł. Obejście Doliny Zamków zajęło nam około 3 godzin. Nie spieszyliśmy się. Było za gorąco. Na każdym kroku spotykaliśmy innych turystów. Często bardzo irytujących. Takich w rodzaju „drzyjmy ryja”. Echo w kanionie. Być nie może. Drzyjmy ryja jeszcze głośniej! Eeeeeeechooooo!
Kanion jest naprawdę ładny. Dolina Zamków jest okupowana przez turystów. Skorzystajcie z porad mądrzejszych, którym starczyło czasu. Przejedźcie się dalej. Zobaczcie pozostałe części. Schowajcie się przed turystyką w najgorszej postaci. Poczytajcie, jak mogłoby być TUTAJ.